Dzisiaj w Pekinie spore opady sniegu. Od rana sypalo jak u nas zima w gorach. Brakowalo tylko stoku i nart.
Mimo wszystko wybralismy sie do swiatyni Lamy. To najpopularniejsza swiatynia w miescie. Zarowno wsrod turystow jak i mieszkancow. W okresie swiat Bozego Narodzenia mieszkancy Pekinu przychodza do swiatyni zeby zapalic kadzidla w intencji swoich zyczen.
Kompleks spory. Kilka budynkow z posagami Buddy. Jest tez mini wystawa tybetanskich strojow ludowych i figurek, przedstawiajacych rozne wcielenia Buddy. Te ostatnie czesto bardzo dokladne. Przykuwaja oko duza liczba szczegolow.
W drodze powrotnej spotkalismy morsa, ktory bez skrepowania plywal w pobliskim jeziorku/stawie (trudno powiedziec). Akurat wychodzil, gdy przechodzilismy. Na brzegu czekalo na niego dwoch znajomych. Jeden z parasolka, drugi z kanistrem cieplej wody.
Po kilku godzinach opadow na ulicach zrobilo sie spore bajoro. Studzienki sa, ale woda do nich nie dociera. Stoi na ulicach. Tworza sie kaluze. Ludzie sami, spontanicznie, lapia za miotly i recznie zmiataja wode z resztkami sniegu do kanalizacji. Po chwili chodzenia w takich warunkach buty sa kompletnie mokre. Nic tylko zlapac taksowke i wracac do hostelu.