Rzeczywiscie, hostel lezy 5 minut od placu Tian’anmen. Lokalizacja jest super.
W miare rano, tak o normalnej godzinie, pobudka i od razu wyjscie na miasto. Do placu jest bardzo blisko. Po chwili juz schodzilismy podziemnym zejsciem, zeby przejsc pod ruchliwa trzypasmowka. Zarowno w przejsciu (wejscie do metra) jak i za nim, w wejsciu na plac, sa kontrole wszelkiego rodzaju toreb, plecakow, itp. Okazalo sie jednak, ze wygladamy na tyle niegroznie, iz nas te kontrole ominely.
Po wejsciu na plac okazuje sie ze jest on w sumie maly. Z jednej strony stara brama wjazdowa – kiedys od niej rozchodzily sie mury. Teraz juz ich nie ma. Vis a vis bramy jest mauzoleum Mao. Mauzoleum jest naprawde duze. Podobne wielkoscia do budynku parlamentu. Strasznie duzy budynek jak na trumne jednej osoby.
Wstep do mauzoleum jest za darmo. Otwarte jest od czw do nd, w godzinach od 8:30 do 12:00. Wchodza i wychodza tlumy.
Po obejsciu mauzoleum okazuje sie, ze plac Tian’anmen jest jednak wiekszy. Nie jest to gigant. Ale troche ludu sie na nim miesci. Mniej wiecej na srodku stoi jakis obelisk, a zaraz za nim dwa gigantyczne ekrany LED. Na nich lecialy filmy – pewnie propaganda. Ludzie sobie po tym placu chodza. Mozna kupic jakies jedzenie, picie. Na kazdej lampie, bez wyjatku, jest conajmniej jedna kamera. Pod obeliskiem stala dziwna furgonetka, z zaslepionymi dziurami w bagazowce. Wygladala jakby jacys tajniacy w niej siedzieli. Kreca sie zolnierze, w za duzych mundurach.
Dalej za Placem jest Zakazane Miasto. Zeby sie do niego dostac trzeba przejsc przez szereg bram. Przy czym nie jest to brama jak do babci na ogrodek. Nie jest to tez brama jak do dziadka do stodoly. O nie. Tak samo jak brama na przeciwko mauzoleum, tak i te, sa olbrzymimi budynkami, szerokimi na kilkadziesiat metrow. Przechodzi sie w sumie pod nimi. Zawsze jest kilka przejsc.
Pierwsza z nich sluzy dygnitarzom do obserwowania wszelkiego rodzaju defilad i przemarszow. Od placu Tian’anmen oddziela ja tylko trzypasmowka. Druga to juz wejscie do Miasta. Od pierwszej dzieli ja spory plac. Tu trzeba juz kupic bilety (40 RMB/osobe).
Za brama kolejny plac. Po obu stronach mur. Po przeciwleglej stronie palac – czyli budynek dosc podobny do bramy, ktora sie wlasnie przeszlo. Na placu pelno ludzi. Bardzo ladny, stary bruk. Zniszczony, ale to mu tylko dodaje uroku. Sa tez wielkie, powiedzmy, garnki – to pozostalosc po dawnych czasach. W nich trzymano wode, na wypadek pozaru w miescie cesarza.
W palacu w sumie nic nie ma. Pusta przestrzen w srodku. Ogladac mozna tylko z zewnatrz. Szybki rzut okiem i idziemy dalej. Przechodzimy przez kolejny mur i znowu jestesmy na placu. Po srodku trzy mostki, a po przeciwnej stronie kolejny palac. Gdyby nie te mostki mozna by wpasc w jakas petle.
Tak troche jest w tym Zakazanym Miescie. Nie jest brzydko. Baa! Znajda sie i tacy, ktorzy powiedza ze jest pieknie. Na pewno jest monotonnie. Wszystkie budynki maja dach w tym samym stylu. Przed dachem jest zawsze wykonczenie w kolorze zielonym. A przed wykonczeniem sciany, w kolorze czerwonym.
Po bokach palacow znajduja sie mniejsze domy. W nich mieszkancy miasta zyli na co dzien. Uliczki sa obudowane wysokimi murami. Kazdy dom tez jest otoczony murem. Mozna by pomyslec ze ktos projektowal labirynt. W domach sa wystawione roznego rodzaju artefakty z historii Chin.
Warto obejrzec film Zawiescie czerwone latarnie. W filmowej posiadlosci jest bardzo podobnie.
Na koncu Zakazanego Miasta znajduje sie park. Jest to park w chinskim znaczeniu tego slowa. Waskie alejki, duzo skal, obudowany scianami. Tutaj widac bardzo dobrze jak duzo ludzi zwiedza. Jest scisk.
Cale miasto jest dosc dobrze przygotowane na turystow. Mozna wypozyczyc automatycznych przewodnikow, a dla niepelnosprawnych zrobiono podjazdy i wyrownano bruk. Sa tez sklepy z pamiatkami i kilka miejsc gdzie mozna zjesc.
Wielkiego szalu Zakazane Miasto nie robi. Mimo wszystko warto zobaczyc, szczegolnie ze jest stosunkowo tanie. Jesli sie nie spieszyc, to mozna sobie zrobic dlugi spacer na powietrzu.
W okolicach Zakazanego Miasta jest tez bardzo ladny park (tym razem w europejskim znaczeniu). Wejscie tylko 3 RMB. W srodku jest bardzo zadbane. Czyste alejki, swietna zielen. Jest cicho i spokojnie. Mozna sobie tam odetchnac lub wziac udzial w lekcji tanca towarzyskiego. Sa tez trzy gwiazdkowe toalety.
Nad Pekinem unosi sie caly czas swego rodzaju mgla. Widac maksymalnie na 1km. Nie wiem czy to smog czy moze tak tu po prostu jest o tej porze roku.
W Pekinie nie widac tez zadnych zebrakow, nikt nie spi na ulicy. Najbardziej widoczni byli w Xi’an i Pingyao. W stolicy najwyrazniej taki widok nie przejdzie…
Jak sie okazuje w Chinach Jackie Chan reklamuje w tv napoj na bazie zielonej herbaty. Niezly nawet. W sklepach z aparatami reklamuje za to Canona. Jet Li tez cos reklamuje, ale nie zdarzylem zauwazyc co.
No dobra, to tyle jesli chodzi o dzisiaj. Jutro dalsza czesc wycieczki pt.: Pekin. Napisalbym dobranoc po chinsku, ale nie wiem jak.