Tokyo jest olbrzymie. Z samego hostelu, ktory lezy w Tokyo, do centrum mialem 40 minut jazdy pociagami. Nic dziwnego ze tyle ludzi spi w pociagach. Dojazd do i z pracy zajmuje im pewnie kilka godzin dziennie. Po co marnowac ten czas?
Jesli wytrzymacie cala noc, lub wstaniecie wczesnie rano, to o 6 nad ranem zaczyna tetnic zyciem rynek rybny w Tsukiji. Na straganach mozna znalezc wszelkiego rodzaju gatunki ryb, kraby, osmiornice. Sa tam tez stragany z przyprawami, przetworami w sloikach, czy w koncu bar sprzedajacy omlet z seafoodem. Omlet cieszy sie duza popularnoscia, a kolejka przed straganem jest dluga na dobre dwadziescia metrow.
Balem sie ze na rynku bedzie smierdzialo martwymi rybami. Na szczescie nic nie czuc. Byc moze to przez swieze powietrze. A moze po prostu przez wczesna pore i wywolane nia zaspanie.
Wsrod straganow sa tez restauracje z sushi. Pycha…
Koniecznie trzeba tez wjechac do obserwatorium na 250 metrze Tokyo Tower. Widac z niego cale Tokyo i wszystkie jego okolice. Swietne widoki. Naprawde rewelka. Zaluje tylko ze nie wjechalem tam za dnia.
Natomiast zastanawiam sie kto nazwal lotnisko w Naricie tokijskim. To jest conajmniej jakies nieporozumienie. To tak jakby powiedziec ze elektrownie PAK sa w Poznaniu.
Do lotniska ekspresem jedzie sie godzine z centrum Tokyo. Na dodatek ekspres odchodzi dokladnie co godzine. Lepiej nie spoznic sie na pociag bo mozna przegapic rowniez samolot. Jakas paranoja.
Ale co z tym sylwestrem?! No wiec lazilem sobie, ogladalem co robia Japonczycy.
W miescie bylo duzo imprez. Czesc ludzi spedzila sylwestra wlasnie na tych imprezach. Mozna bylo, na przyklad, bawic sie na 57. pietrze wysokosciowca, przy muzyce na zywo, za 5000 jenow od osoby.
Inni spedzili czas na wiezy Tokyo Tower podziwiajac widoki nocnego Tokyo. Fajerwerski nad zatoka i iluminacje miasta.
Przy swiatyniach buddyjskich pojawily sie stragany z jedzeniem. Ludzie przychodzili tlumamy prosic o powodzenie w nowym roku. Kupowali wrozby, jedli, pili.
Alkoholu bylo sporo, ale nie widac bylo zeby ktokolwiek byl pijany. Nikt sie nie bil i nie awanturowal. Policji nie bylo widac. Tylko nastepnego dnia wszedzie walaly sie puszki po piwie czy butelki po szampanie.
Prywatnie nikt nie strzelal fajerwerkow. Kiedy u nas o polnocy strach wyjsc przed blok, w Tokyo cisza i spokoj. Spokojnie mozna przejsc ulicami miasta.